Krok po kroku: ocena stanu technicznego starej Ruinki
Każdy, kto choć raz stanął z kluczem w dłoni przed starą Ruinką, zna to uczucie – serce bije szybciej, wyobraźnia już urządza nowe życie, ale gdzieś z tyłu głowy czai się pytanie: „W co ja się pakuję?”. Bo stary dom, szczególnie ten, który swoje już przeżył, potrafi niejednego zaskoczyć. I nie chodzi tylko o ukryte pod deskami skarby, ale o te wszystkie niespodzianki, które mogą kosztować Cię czas, nerwy i pieniądze. Właśnie dlatego, zanim na dobre się zakochasz i wciśniesz ten upragniony klucz do zamka, musisz zrobić porządny przegląd.
Nie oglądaj domu sam/-a. Najlepiej zabierz ze sobą kogoś, kto patrzy na takie rzeczy zawodowo: cieślę (to zawsze facet), inżyniera albo znajomego/-ą, który/-a przerobił/-ła już kilka remontów i wie, gdzie patrzeć. Dobre towarzystwo to połowa sukcesu. Jeden robi zdjęcia, drugi notuje, a trzeci chodzi i marudzi – taka ekipa zawsze wychwyci więcej niż jedna para oczu.
Zacznij z dystansu. Stań na środku podwórka, weź głęboki oddech i popatrz na dom jak na człowieka. Prosty? Krzywy? Ktoś zadbał o fundamenty, czy raczej wszystko osiada jak stare ciasto? Zwróć uwagę na podmurówkę – jeśli pojawiły się tam mokre plamy, mchy, albo tynk odpada garściami, przygotuj się na walkę z wodą i grzybem. Warto przejść się wokół domu kilka razy, pooglądać go z każdej strony – czasem z tyłu, od ogrodu, wyjdą rzeczy, których nie widać z drogi.
Potem podejdź bliżej. Sprawdź ściany, zwłaszcza te, które są narażone na deszcz i wiatr. Tynk odpada? Glina się sypie? Część bali wygląda na spróchniałą? Tu nie ma miejsca na półśrodki – jeśli możesz wbić śrubokręt w deskę i wychodzi on mokry, to drewno nadaje się tylko do wymiany. Ale jeśli tylko powierzchniowo coś się sypie, może wystarczy porządnie oczyścić i zakonserwować. Każdy detal – stary hak, zawias, resztka malowania – to dla Ruinersa znak: ktoś tu żył, ktoś tu walczył z czasem, czas się przyłączyć do tej historii.
Dach. Tu nie ma kompromisów. Jeżeli dom nie ma szczelnego dachu, nie inwestuj w nic innego, póki nie zrobisz porządku na górze. Każda dziura, brakująca dachówka, cieknący rynny to zaproszenie dla wody, a ona nie pyta o pozwolenia – po prostu niszczy. Jeżeli masz strych, wejdź i sprawdź stan krokwi, łat, zobacz, czy nigdzie nie gnije, nie załamuje się pod własnym ciężarem. Stare domy często były łatane „na sztukę” – czasem nowa belka, czasem kawałek starej podwiązanej drutem. Nic dziwnego, że w takich miejscach wszystko ma swoją logikę i trzeba się nauczyć ją czytać.
W środku domu czekają kolejne zagadki. Podłogi, które uginają się pod stopami, stropy skrzypiące jak stare drzwi w horrorze – to codzienność. Nie panikuj, ale sprawdź, jak głęboko pracuje podłoga. W niektórych domach wystarczy wymienić kilka desek, w innych trzeba robić całą konstrukcję od nowa. Zwróć uwagę na miejsca wokół kominów i przy ścianach zewnętrznych – tam najczęściej zaczyna się wilgoć i zgnilizna. Czasem można trafić na prawdziwe cuda: napisy na belkach, stare monety pod podłogą, ukryte schowki. To wszystko warto zachować, sfotografować i pokazać podczas rozmowy z urzędem lub na grupie Ruinersi na Dolnym Śląsku – nierzadko ktoś już ratował podobny przypadek i podpowie, co zrobić.
Okna i drzwi – temat rzeka. Często właściciel/-ka nowego domu chce od razu wymienić wszystko na nowe, szczelne, plastikowe. Nie idź tą drogą! Nawet najgorzej wyglądające stare ramy można uratować – a oryginalne okucia, zawiasy i szyby z bąbelkami są dziś na wagę złota. Zrób dokumentację zdjęciową każdego okna, uchwyć detale – im więcej materiału zbierzesz, tym łatwiej będzie Ci potem odtworzyć wygląd domu po remoncie.
Instalacje? W wielu starych domach temat praktycznie nie istnieje. Albo wszystko jest na wierzchu, albo schowane głęboko, ale i tak nie działa. Nie zrażaj się – nową instalację zawsze można zrobić, ważne tylko, żeby wiedzieć, gdzie można ją prowadzić, a gdzie nie. Często urzędy mają wytyczne, jak prowadzić instalacje w zabytkach, a czasem dorzucają dobre rady zupełnie za darmo.
Najważniejsze – dokumentacja. Fotografie, notatki, szkice, pomiary – im więcej, tym lepiej. W dobie smartfona nie żałuj zdjęć, zrób ich sto, nawet dwieście. Dokumentuj wszystko: pęknięcia, zacieknięcia, każdy detal na strychu i w piwnicy. Spisz pytania, które pojawiają się w głowie podczas oględzin – one pomogą później, gdy będziesz konsultował/-ła się z fachowcami lub urzędnikami.
A skoro o fachowcach mowa – nie bój się korzystać z wiedzy ludzi z Narodowego Instytutu Dziedzictwa czy Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków. Naprawdę warto się z nimi spotkać przed kupnem domu! Pomogą Ci zrozumieć, co wolno, a czego nie wolno ruszać, podpowiedzą, jak starać się o dotacje i gdzie szukać pomocy. Rozmowa z urzędem to nie jest straszenie – to ułatwienie sobie życia i oszczędność wielu problemów na później.
Jeśli chcesz znać twardą prawdę, poproś o ekspertyzę inżyniera budownictwa (najlepiej z Dolnośląskiej Okręgowej Izby Inżynierów Budownictwa) lub doświadczonego cieślę. Lepiej zapłacić raz za opinię niż trzy razy za naprawę tego, czego nie zauważyłeś/-łaś na początku. Dobry inżynier powie prosto: ten dach jeszcze pożyje, tę podłogę trzeba zmienić, a tu, niestety, będzie trzeba wymienić całą ścianę.
I najważniejsze: Ruinersi na Dolnym Śląsku. Ta grupa na Facebooku to nie jest typowa internetowa społeczność. To kopalnia doświadczeń, kontaktów, wsparcia, inspiracji i, nie ma co ukrywać, dobrych rad i ostrzeżeń. Nie bój się pytać, nie bój się wrzucać zdjęć i opisywać swoich problemów. Nikt nie wyśmieje Cię za pytanie o to, czy pęknięcie w ścianie to już powód do paniki, czy raczej dowód, że dom po prostu żyje. Każdy kiedyś zaczynał, każdy przeszedł przez etap „czy to się jeszcze trzyma, czy już nie”.
Na koniec – pamiętaj, że każdy dom to osobna historia i każda Ruinka ma swój potencjał. Ocena techniczna to nie formalność, tylko fundament pod całą przygodę. Im więcej dowiesz się na początku, tym mniej niespodzianek i więcej satysfakcji, gdy już usiądziesz na ganku, patrząc na dom, który uratowałeś/-łaś. Nie śpiesz się, nie bój się konsultować, buduj relacje z urzędami i fachowcami. Masz wokół siebie ludzi, którzy trzymają za Ciebie kciuki – my, Ruinersi na Dolnym Śląsku, jesteśmy po to, by dzielić się wiedzą, doświadczeniem i dobrą energią.
Jeśli potrzebujesz checklisty, szukasz kontaktu do inżyniera, cieśli albo masz ochotę po prostu pogadać o starych domach – odezwij się. Lepiej zapytać sto razy przed zakupem niż raz za mało po podpisaniu umowy. Ta droga nie jest łatwa, ale daje satysfakcję, jakiej nie znajdziesz w żadnym nowym apartamencie.
Przejdź do strony głównej Wróć do kategorii BLOG